środa, 26 grudnia 2012

mowa serca


Dziś o języku serca.

Wszak serce każdego z nas posiada swój język, którym chce się z nami komunikować.
Tylko czy my znamy ów język i potrafimy naszych serc słuchać?

Czym jest owa mowa serca?
Jak można ją rozpoznać i jej się nauczyć?

Na pewno w ciszy.
A z tym bardzo wielu z nas ma poważny problem.
Na naszych ulicach, w naszych domach, szkołach i miejscach pracy ludzie bardzo często zagłuszają głos swojego serca.
Słuchawki w uszach to bodaj najbardziej powszechny sposób. 
I bardzo skuteczny również.

Oczywiście nie o każde słuchanie muzyki tutaj chodzi.
Można przecież słuchać muzyki chociażby dla relaksu czy z przyjemności.

Mowa serca jest najtajniejszym językiem naszej duszy, naszego jestestwa.
Słuchanie jej jest potrzebne do życia w harmonii i zgodzie z samym sobą, z Bogiem oraz z otaczającymi nas ludźmi i światem.

W tym słuchaniu głosu swojego serca nie chodzi jednak o to, by popadać w jakąś paranoję.
Ani też o to, by nabawić się schizofrenii. 


Moje serce mówi do mnie po węgiersku.
Nie zawsze jednak, gdyż jestem Polakiem z krwi i kości.
Niestety nie w każdej chwili słyszę jego mowę, bo tak jak inni jestem bardzo pochłonięty codziennością.

Gdy ostatnio usłyszałem je w metrze, mówiło mi o miłości.
Przypomniało mi, że warto kochać.
Upominało mnie poniekąd, bo ostatnio znowu zwątpiłem w miłość.
Tymczasem miłość jest najważniejszym celem naszego życia.
Nade wszystko warto przecież kochać i być kochanym.


Zanurz się zatem w samym sobie.
słuchaj uważnie.
Z cierpliwością.
Twoje serce zacznie mówić.
Da z pewnością znać o swoim istnieniu.

Uważaj jednak, bo serca bywają nieposkromione i zdradliwe.
I trzeba je czasami ujarzmić.
Nie chodzi tutaj jednak o żadną walkę.
Takie one po prostu są.
To ich natura.

Pomimo tych niebezpieczeństw warto znać ich język.
Wszak pragną one naszego szczęścia i spełnienia.


czwartek, 15 listopada 2012

upadek


Ostatnia miłość doprowadziła mnie do upadku.
A właściwie to do upadku moich ideałów.
Okazało się bowiem, że po raz kolejny byłem naiwny.
Wierzyłem bowiem w słowa bez pokrycia.
W czczą gadaninę.

Czy geje w ogóle potrafią kochać?
Czy potrafią żyć w monogamicznych związkach?

Ostatnia miłość doprowadza mnie do smutnego wniosku, że nie potrafią.
Miłość miedzy dwoma facetami oparta jest głównie na utylitaryzmie.
Na korzystaniu.

Najzabawniejsze w obecnej sytuacji jest to, ze nie cierpię.
Jest mi jedynie smutno.
Czuję zażenowanie.
Frustrację.
I złość.
Na siebie, nie na NIEGO.
Bo to ja po raz kolejny byłem głupi.

Takie podejście to chyba kwestia przyzwyczajenia.
Choć nie mam zbyt wielu facetów na „liczniku”, to jednak już z kilkoma się poznawałem, czy też jakiś nawet czas spotykałem.
I zawsze kończyło się to w sumie podobnie.
Zero konsekwencji.
Tylko słowa rzucane na wiatr.

Chyba przestaje wierzyć w miłość.
I zawdzięczam to najbardziej właśnie ostatniej miłości.
Piszę miłości, bo z mojej strony była to naprawdę szczera i oddana miłość.
Byłem przekonany, że to ta JEDYNA.
W intencje drugiej strony straciłem już chyba wiarę.

Zwłaszcza, że po „rozstaniu” ON nie chce mnie nawet znać.
A ja tylko chciałem GO kochać i dać MU szczęście.


Jestem w Poznaniu.
Kilka dni w moim rodzinnym mieście.
Mieście gdzie i ON mieszka.
Teraz inaczej patrzę na Poznań i na miasto w którym obecnie mieszkam.
Bo kojarzą mi się z NIM.

Mam nadzieje, że to minie skoro ON nie chce utrzymywać ze mną kontaktów… 
Nawet takich na stopie koleżeńskiej.

Czuję się z tym podle, bo wygląda na to że GO skrzywdziłem albo czymś uraziłem.
Aczkolwiek ON utrzymuje, że wcale tak nie jest.
Że to problem leży w Nim, a nie we mnie.

Dać wiarę tym słowom?
Naprawdę nie wiem.
Mam mętlik w głowie i w sercu.

Pomimo wszystko dziękuję MU za ten czas.
Nauczyłem się już być wdzięcznym za wszystko.


niedziela, 11 listopada 2012

list


Drogi M.,

Mija już kolejny dzień bez Ciebie.
Strasznie mi smutno.
Ale też martwię się o Ciebie.

Dziś masz swoje imieniny, wiec nadarzyła się okazja bym napisał choć kilka słów.
Co z nimi zrobisz, Twoja sprawa.
Piszę, bo to dla mnie ważne.
Chciałbym abyś wiedział, co czuję.

Szczerze powiedziawszy, wciąż nie rozumiem, co się wydarzyło.
Skąd ta zmiana frontu u Ciebie.
Dlaczego tak diametralnie zmieniłeś zdanie.

Mówiłeś przecież, że mnie kochasz.
Planowaliśmy wspólne życie.
Dla mnie to nie były puste słowa i czcze deklaracje.

Rozumiem, że czegoś się wystraszyłeś.
Tak to przynajmniej trochę z mojej perspektywy wygląda.
Przecież tak wiele się ostatnio w Twoim życiu wydarzyło...
Chociażby wyjście z szafy, pojawienie się mnie i trudności z A...

Chciałbym byś był ze mną absolutnie szczery.
Byś napisał, co się tak naprawdę stało - w Tobie i pomiędzy nami.
Co konkretnie sprawiło, że podjąłeś takie a nie inne decyzje.
I na ile one są trwałe.

Mi wciąż zależy na Tobie.
Wciąż darzę Cię uczuciem i pomimo wszystko chciałbym być z Tobą.
Oczywiście nie teraz, bo wszystko się przecież nieźle pokomplikowało.
Zresztą też mieliśmy w tym wszystkim chyba za szybkie tempo.
Wszystko można jakoś przecież poodkręcać.

Pozdrowionka,
Twój P.